Moja przygoda z bieganiem rozpoczęła się, w wieku 35 lat. Byłem w owym czasie otyłym człowiekiem, na którego ciele odłożyła się spora warstwa sadła. Kiedy wskazówka wagi przekroczyła 100 kg, powiedziałem sobie: "stop"! Założyłem tenisówki i rozpocząłem truchtanie. Pokonywałem w ślimaczym tempie dystans od 1 do 2 kilometrów dziennie. Łapały mnie skurcze, obcierałem stopy, dopadały mnie kontuzje i bolały kolana. Sport ten wciągnął mnie do tego stopnia, że po dwóch latach joggingu po leśnych i polnych ścieżkach, zgubiłem dwadzieścia kilogramów.
Swój pierwszy maraton ukończyłem w 1998 roku we Wrocławiu. Do chwili obecnej zaliczyłem 121 biegów na klasycznym dystansie 42,2 kilometra. Zaliczyłem także po drodze kilka ultramaratonów wliczając w to biegi 100km.
Korzystam z urozmaiconych metod treningowych, dostosowując je do swoich możliwości. Są to jednak tysiące kilometrów przebiegniętych w samotności i litry wylanego potu. Zdarzały się zawody, w których osiągałem zadowalające mnie miejsca, a raz nawet wygrałem maraton w Irlandii.
Bieganie pozwala mi utrzymać się w dobrej kondycji, jest formą relaksu, oraz stanowi test moich możliwości. Sport ten wyzwolił we mnie takie cechy charakteru jak konsekwentne dążenie do wyznaczonych celów, wiarę we własne możliwości i samodyscyplinę. Nie bez znaczenia jest fakt, że przy okazji zrzuciłem zbędne kilogramy.
1620total visits,1visits today